Harry & Ginny Potterowie

Harry & Ginny Potterowie

środa, 16 września 2015

Pokątna

Rozdział 3. Pokątna

   Minęły trzy dni od incydentu z udziałem dementorów. Tego dnia, Harry miał być już całkiem zdrowy. Chłopak otworzył oczy. Zdał sobię sprawę, że nic go już nie boli. Spedził trzy dni w łóżku. Nie były to całkiem nieudane dni, gdyż cały czas towarzyszyła mu Ginny. Już wcześniej odkrył, że za każdym razem, gdy dziewczyna była z nim ból znikał. Dumbledor powiedziałby, że tak działa miłość. Ginny spała w swoim pokoju, więc ból wracał co noc. Tego ranka było inaczej. Czuł się znakomicie. Wziął okulary z półki i założył je na nos. Poczuł wielkie szczęście, gdy zobaczył otwieranie drzwi. Wiedział, kto to był. 

   Ginny weszła do jego pokoju. Zanim zdążyła usiąść, odezwał się do niej.
-Zrobisz mi tosty?
-Spadaj, już jesteś zdrowy, pora abyś to ty coś przyrządził.
-Mogę cię zanieść-namawiał ją 
-Naucz się gotować, przyda ci się ta umiejętność.
-Ty mnie naucz.
-Nie, poproś moją mamę.
-Oj, nie bądź taka-Harry wciąż się z nią droczył. Przyciągnął ją, tak, że upadła na łóżko. Dotknął ją dłonią po policzku.
-I tak mnie nie przekonasz!
Harry usiadł na jej brzuchu tak, że kolanami przytrzymywał jej ręce. Zaczął ją łaskotać po bokach. Ginny mimowolnie śmiała się.
-Jak śmiesz?-krzyczała zduszając śmiech-Nie ugnę się. Nie... Nie!
Gdy Harry zaczął ją łaskotać po szyi, nie wytrzymała.
-Wystarczy, już, zrobię ci te tosty...-Ginny śmiała się cały czas, nawet, gdy chłopak przestał ją łaskotać. Harry siedział jej na udach. Gdy się uspokoiła, złapała go za szyję i zbliżyła jego twarz do swojej. Oplotła mu ciaśniej ręce na szyi i pocałowała go. Chłopak przełożył nogę tak, że siedział teraz obok niej, złapał ją jedną ręką za zgięcie w kolanach, drugą miał na jej plecach i podniósł ją, nie odrywając swoich ust od jej warg. Zniósł ją po schodach. Doszedł z nią do kuchni. Machnął różdżką i wszystkie produkty pojawiły się na stole. Postawił dziewczynę i szepnął jej na ucho: dziękuję.
Poszedł do salonu i usiadł na fotelu. Tak jak wcześniej machnął różdżką i stół sam zaczął doprowadzać się do porządku. Kurz zniknął, z obusu zniknęły plamy i wgniecenia.                      Harry usłyszał pukanie w szybę. Siedziała tam mała, szara sówka z gazetą w dziobie. Otworzył okno. Sowa podała mu gazetę i zaczęła latać po pokoju jak oszalała. Harry spotkał się już wcześniej z takim zachowaniem. Było ono typowe dla małej sówki Rona, Świstoświnki, która po każdej misji tak latała. Był to wynik jej podekscytowania. Często też, gdy przynosila jakieś listy dla Rona, kiedy ten był w Hogwarcie, latała po zamku, by pokazać jaka jest dzielna. Tak też zachowywała się ta mała sówka. Harry przywołał miseczkę i jedzenie, które zostało po Hedwidze. Nasypał jej do miski. Ta sfrunęła i rzuciła się na jedzenie. W międzyczasie chłopak wrzucił jej knuta do sakiewki przywiązanej do nóżki. Sówka nie chciała wracać. Po kilku minutach przyszła Ginny ze stosem tostów. 
-To wszystko dla nas?-zawołał zdziwiony Harry.
-No co ty, reszta się zaraz obudzi, to też dla nich-odpowiedziała. Zauważyła sówkę.
-O jeju, jaka śliczna! Zatrzymamy ją?
-Nie możemy, ona ma swój numer, należy do ministerstwa. Ale teraz pewnie zawsze będzie do nas przylatywać-Harry pogłaskał sówkę po szyjce.
-No już, koniec, musisz wracać.
-Jak ona ma na imię?-zapytała Ginny. Spojrzała na jej nóżkę. Na obrączce miała wygrawerowany numer i litery: -Tola. Ma na imię Tola-oznajmiła Ginny. Sowa usiadła jej na palcu.-No, Tolka, wracaj do siebie, jutro nas odwiedzisz.
      Harry otworzył okno, a Tola zachukała radośnie i wyleciała. Chłopak zabrał się do tostów. Nadziane były serem o szynką. Były tak pyszne, że zjadł pięć. Była to ledwie ćwierć z góry tostów, którą przygotowała dziewczyna. 
-Robisz pyszne naleśniki, pyszne tosty, dziewczyno, czego ty nie umiesz?!
-Emm, no cóż, nie umiem robić kotletów mielonych-powiedziała to takim tonem, że Harry wybuchnął śmiechem. Chciała odnieść talerze, ale gdy znalazła się przy fotelu Harry'ego, ten skorzystał z okazji. Złapał ją w biodrach i rzucił sobie na kolana. Talerze wypadły jej z rąk i roztrzaskały się.
-No i co ty najlepszego narobiłeś?!
-Nie martw się, reparo-mruknął. Kawałki zbitych talerzy z powrotem połączyły się w całość. Harry przytulił Ginny do siebie. Dziewczyna wcale się nie gniewała. Udawała złą, ale nie wytrzymała i wtuliła się w jego pierś. Odezwała się.
-Blizna już Cię nie boli?
-Odkąd Tom Riddle zginął, ani razu mnie nie zapiekła-odpowiedział nastała cisza. Harry przypomniał sobie o tych wydarzeniach. Pomyślał, że blizna nie będzie już go boleć, bo zniszczony został horcrux, który w nim był. Którym był. Giny przerwała ciszę.
-Co ci powiedzieli, gdy użyłeś Kamienia Wskrzeszenia?
-Że będą ze mną do końca. I że są dumni-odpowiedział. Chwilę milczał. W końcu zdecydował sie jej powiedzieć coś, czego nikomu innemu nie powiedział.
-Wtedy, gdy szedłem, by mnie zabił, było coś, czego najbardziej żałowałem, co było najgorsze...
-Co to było?
-Ty. Że Cię więcej nie zobaczę.
     Pocałowała go. Harry zatopił dłonie w jej włosach. Ona położyła swoje na jego policzkach. Trwali tak połączeni pocałunkiem. Po pewnym czasie Ginny oderwała swoje usta od jego warg.
-Niesamowite. Voldemort był niezwyciężony, był najpotężniejszym czarnoksiężnikiem wszechczasów. A niemowle odebrało mu moc. Siedemnastolatek go pokonał. Harry Potter, Wybraniec... mój wybraniec...
Nigdy o nim tak nie mówiła. Nigdy nie podzieliła się swoimi uczuciami w tej sprawie. Nie wiedział, co powiedzieć. Ale po chwili doszło do niego, o czym ona mówi. Trudno jej było oswoić się z myślą, że Harry Potter, ten, który pokonał Czarnego Pana, kocha ją. Odezwał się, głaszcząc ją po głowie.
-Nie ma znaczenia, kim jestem i czego dokonałem. Liczy się, do kogo należy moje serce. A należy ono do Ciebie-tu przytulił ją mocniej do siebie.-Kiedy wyruszyłem po horcruxy, całe wieczory spędzałem, na wypatrywaniu Ciebie na mapie Huncwotów. Patrzyłem, czy jesteś bezpieczna, gdzie się znajdujesz. W kółko słuchałem radia, gdy podawali śmiertelne ofiary, czy nie wymienią Twojego imienia. Cały czas myślałem o Tobie. Tak mi cię brakowało... A teraz mam Cię tu, przy sobie, nie zagraża nam już nic. Mogę być z Tobą już na zawsze i nic nas nie rozdzieli.
    Ginny pocałowała go w policzek. Szepnęła mu do ucha.
-Już na zawsze tak pozostanie. Nic nas nie rozdzieli-powtórzyła jego słowa. Harry beznamysłu pocałował ją. 

 * * * 

Mijały dni. Nadszedł 28 lipca. W tym dniu mieli dostać spis książek do kupienia i informacje dotyczące powrotu do szkoły. Gdy cała rodzina jadła śniadanie, usłyszeli pukanie. To była mała sówka. Harry i Ginny ją znali.
-Tola!-wykrzyknęła Ginny. Otworzyła okno. Ron i Hermiona zapytali równocześnie:
-Skąd ją znasz?
-Tak jakoś, poznaliśmy ją...-mrugnęła do Harry'ego. Dziewczyna rozdała listy z Hogwartu, po czym przygotowała śniadanie Tolce. Harry otworzył kopertę. Po chwili usłyszał krzyk Hermiony.
-Zostałam prefektem naczelnym-pisnęła. Ron pocałował ją.
-To wspaniale skarbie!
-A ja zostałam kapitanem drużyny-oznajmiła Ginny.
-Ha! Mówiłem, że ty zostaniesz! Mówiłem!-wykrzyknął Harry. Objął ją i pocałował. Po chwili szepnął-Ale weźmiesz mnie do drużyny?
-Teraz będziesz się musiał postarać. Już nie będzie tak łatwo...
-Już zdobyłem Jedną Niełatwą, z drużyną spokojnie sobie poradzę...
-A brata weźmiesz?-spytał Ron.
-Ach, mówiłam, nie ma tak łatwo.. 
Ron popatrzył na swój list, po czym przeczytał na głos treść, dotyczącą podręczników.
-"Wiecie co się działo podczas II bitwy o Hogwart. Teoria wam nic nie dała, ważna jest praktyka. Nauczymy was, czego umiemy, do diabła z podstawą programową!" Nieźle poniosło McGonagall...
-McGonagall... A! No tak, ona jest teraz dyrektorką...-rzekł Harry.
-I tak trzeba wam kupić nowe przybory szkolne-powiedziała Pani Weasley.-Jutro udamy się na Pokątną.
-I odwiedzimy George'a-dodała Ginny.
-Na te podręczniki zawsze schodziło się mnóstwo pieniędzy... Och, ile oszczędzimy! Kupie wam coś fajnego na Boże Narodzenie-oznajmiła pani Weasley. Harry był zadowolony, że pojadom tam. Lubił to miejsce. Można było tyle rzeczy kupić...
-Ej, Harry, jak myślisz, dadzą Gryffindorowi trzy tysiące punktów z automatu za to, że zabiłeś sam wiesz kogo?-zapytał ironicznie Ron.
-Ron, wiele osób wzięło udział w bitwie. Harry zabił Voldemorta, co jest największym czynem wszechczasów. Ale rozumieją, że Harry nie pragnie sławy i nie doliczą Gryffindorowi punktów za Harry'ego-oznajmiła z drwiącą miną Hermiona. 
-Wiem Hermi, żartowałem... Jeśli już mają dodawać punkty to za mnie...
-Dosyć już tego, zróbcie coś z tą sową-zawołała pani Weasley, wskazując na Tole, która latała pod sufitem jak oszalała. 
-Tola, choć do mnie-Ginny wystawiła rękę. Sówka przyleciała do niej i usiadła jej na palcu.-Wiemy, że jesteś bardzo dzielna i tak świetnie dostarczasz wiadomości, ale musisz już wracać do pracy, prawda?- Ginny otworzyła okno i wypuściła Tolę na zewnątrz.
Dokończyli płatki z mlekiem i wszyscy udali się na górę. Ron poszedł z Harry'm, a Hermiona z Ginny.
-One coś knują-rzekł Ron.-Coś niedobrego...
-A uroczyście przysięgają?-spytał Harry. Obaj wybuchnęli śmiechem. Potem rozmawiali razem. Tak upłynął 28 lipca.

        * * *
Harry obudził się. Gdy otworzył oczy, zobaczył Ginny siedzącą na jego łóżku. Ubrana była w lekką, różową sukienkę na ramiączka, włosy miała związane w kucyk tak, że pojedyncze pasma opadały jej na twarz. Wyglądała ślicznie. Zamknął oczy i uśmiechnął się.

-Cześć skarbie-przywitał ją.
-Dzień dobry, kazali mi cię obudzić
-Ta akurat, oczywiście-odpowiedział drwiąco.-Nie możesz wytrzymać bezemnie? Mam podobnie, tyle że z tobą...
Chwycił ją w pasie i przyciągnął. Położył ją obok siebie na łóżku i przytulił.
-Niestety, ale nie taki jest powód, jest jedenasta, a o dwunastej wyruszamy na Pokątną...
-Nie udawaj niedostępnej kochanie, wiem, że przyszłaś po to...-pocałował ją trzymając ręce splecione wokół jej talii. Leżeli na łóżku, odwróceni do siebie. Ona oplotła mu szyję rękoma. Delikatnie przygryzła jego wargę, odrywając swoje usta od jego. Odezwała się.
-Nie ubierzesz się? Nie przygotujesz?
-Och, mam dużo czasu, najpierw zajmę się tobą-odpowiedział i zaczął całować ją wokół szyi. Ginny co jakiś czas muskała go ustami po policzkach. Po jakimś czasie przerzucił ją na siebie. Cały czas trzymał ją za talię rękoma, a ona swoje miała splecione wokół jego szyi. Całowali się tak przez kwadrans.  Wreszcie Ginny oderwała się od Harry'ego, wstała i poszła do drzwi.
-Widzimy się na dole-powiedziała.
-To twoja wina-odrzekł.-Przy tobie nie mogę się skupić.
Ginny spojrzała na niego zalotnie po czym wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Harry przebrał się z piżamy. Założył czerwono-niebieską koszulę w kratkę i jeansy. Spojrzał w lustro. Włosy jak zwykle były niepoukładane, sterczały na wszystkie strony. Przeczesał je dłonią i zszedł na dół. Czekały na niego jajka sadzone na szynce. Zjadł je szybko i pobiegł do salonu. Była za dziesięć dwunasta. Czekali na niego pani Weasley, Ron, Hermiona i Ginny. 
-No, skoro już jesteśmy wszyscy-powiedziała pani Weasley-to weźcie po garści-tu podała każdemu pudełko z proszkiem Fiuu-niestety nie starczy dla każdego, muszę dokupić, więc Harry deportuje się z Ginny. 
Po kolei wszyscy oprócz nich rzucali proszek do kominka i krzyczeli: ulica Pokątna. Gdy już wszyscy zniknęli, Harry i Ginny wyszli przed drzwi. Chłopak chwycił ją za biodra i przytulił. Po chwili znaleźli się na Pokoątnej. W tłumie wypatrzyli panią Wealsey i resztę. Po chwili jednak usłyszeli wrzask. Ku Harry'emu zmierzał tłum wiwatujących i klaskających ludzi.
-Harry Potter! Harry Potter! Panem Śmierci!!!
-Pokonał Czarnego Pana!
-Niech żyje Chłopiec, Który Przeżył!
Chłopaka oblazły tłumy. Wszyscy uściskali z nim dłonie, gratuliwali mu. Cały czas słychać było wiwaty. W pewnym momencie Harry złapał Ginny za talię i przeciągnął przez tłum w kierunku pani Weasley, Rona i Hermiony, którzy podążali w stronę Madame Malkin, gdzie można było kupić szaty. Gdy do nich dobiegli, natychmiast weszli do sklepu. Zamknęli drzwi. Udało im się w spokoju dobrać stroje. Gdy wyszli, tłum się rozszedł. Harry udał się do banku Gringota, gdy reszta poszła kupić pióra i kałamarze. Wszedł do holu banku. Jak zawsze w okienku znajdował się goblin. Podszedł do niego. 
-Chciałbym otworzyć skrytkę numer 519-rzekł chłopak.
-Skrytkę pana Syriusza Blacka? Pan Potter, nieprawdaż?
-Tak.
-Proszę pokazać mi swoją różdżkę. 
Harry wyciągnął ją z kieszeni i podał goblinowi. Ten popatrzył na nią, poobracał kilka razy w palcach i oddał właścicielowi. Szedł cały czas za goblinem. Weszli do wagoniku, by przejachać trasę do skrytki Syriusza. Harry miał plan, co do pieniędzy, które mu pozostawił ojciec chrzestny. Naprawdę mu się przydadzą...

     * * *

Harry znaazł resztę w Esach Floresach. Gdy wszedł do środka, usłyszał znajomy głos.
-Uwaga! Premiera fantastycznej książki pod tytułem "Gilderoy Lockhart. Jak pokonałem bazyliszka". Można kupić w zestawie, trzecia książka z serii gratis!
Spojrzał przed siebie. Dostrzegł w tłumie panią Weasley stojącą pięć stóp od Lockharta. Dalej zobaczył Ginny i Hermionę. Ron stał na końcu, wyraźnie niezainteresowany wydarzeniem. Harry podszedł do Ginny. Złapał ją w pasie i szepnął do ucha.
-To już nie jestem twoim bohaterem? Zastąpił mnie Lockhart, ktory zabił bazyliszka i uratował niejaką Ginny Weasley z Komnaty Tajemnic?
Ginny opotła u ręce wokół szyi, zbliżyła swoją twarz do jego i szepnęła:
-To ty jesteś moim bohaterem, to ty mnie uratowałeś już kilka razy. Nie zapomnę...
Pocałowała go. Chłopak odsunął się z nią na bok. Całowali się, aż nie usłyszeli l, że Lockhart skończył przemowę. Ten pobiegł w kierunku Harry'ego krzycząc.
-Oto Harry Potter! Chłopiec, Który Przeżył, który zabił Czarnego Pana! Tak, to mój wychowanek, uczyłem go obrony przed czarną magią w Hogwarcie! To dzięki mnie dokonał tego wszystkiego. Tak! Nauczyłem go, jak być mną, a on posłuchał i widzicie jak to się skończyło.
Ginny wyrwała się z objęć Harry'ego cała czerwona.
-Chcesz powiedzieć, że to ty zabiłeś bazyliszka? Że ty uratowałeś dziewczynkę z Komnaty Tajemnic? Że to dzięku tobie Voldemort został pokonany?
-Ach, w Komnacie Tajemnic to ja uratowałem te dzieci i zabiłem potwora...
-To Harry Potter tego dokonał na drugim roku! To on zabił bazyliszka. To ja byłam tą dziewczynką i uratował mnie. Harry Potter dokonał tego sam, gdy ty gniłeś bezpieczny, pozbawiony pamięci i bezużyteczny gdzie indziej...
-Chodź Ginny, spokojnie kochanie, idziemy stąd...-rzekł Harry. Gdy szli ku wyjściu usłyszeli jeszcze krzyk Lockharta.
-Uwaga! Zdjęcia Pottera i moje z moimi autografami! Zapraszam!
Wyszli. Harry poszedł z dziewczyną do kawiarni. Kupił jej americanę (jej ulubioną kawę) i szarlotkę. Sobie zamówił cappuchino i kawałek sernika. Usiedli na stoliku.
-Co za podły, pyszałkowaty gnój! Przypisywać sobue czyjeś czyny...-zaczęła dziewczyna, ale chłopak jej przerwał.
-On zawsze tak robił. Najpierw słuchał niesamowitych historii, po czym czyścił ich właścicielom pamięć i przypisywał je sobie.
-Bezczelny!
-Spokojnie skarbie, nic się nie stało... Teraz będą przez wiele dni tak gadać. Nie martw się ich opinią...-pocieszył ją. Ona zawsze go broniła. Dużo bardziej od siebie. Zawsze.
-Czego jeszcze nie masz?-zapytał.-Już wiem! Kupię ci czekoladowe żaby na poprawę humoru... Chodź!
Udali się do Fabryki Łakoci. Chłopak kupił tam dwadzieścia czekoladowych żab. Resztą postanowił zostawić na zakupy u George'a. Ginny otworzyła swoją żabę.
-Harry, patrz!
Pokazała mu kartę z napisem "Harry Potter" i jego podobizną. Chłopak zawsze uważał, że jak ktoś pojawi się na kartach od żab, to musi być "ktoś". Gdy Harry otworzył swoją, znalazł tam kartę Dumbledore'a. Taką jak kiedyś, gdy miał jedenaście lat. Zjedli swoje żaby i udali się do Sklepu Dowcipów Weasley'ów.
Gdy weszli zastali George'a i tłum ludzi. Jednak nie był on sam za ladą.
-Angelina!-zawołała Ginny. Angelina odwróciła się i podpiegła do niej. Przywitała się z nią. Angelina Johnson była ciemnoskórą brunetką. Była nieco wyższa od Ginny, prawie taka jak Harry. Uściskała chłopaka. Podszedł do nich George. Klepnął Harry'ego po ramieniu i odrzekł.
-Angelina jest moją asystentką...
-Khem dziewczyną khem-udała kasłanie Ginny. George podszedł do niej i powiedział:
-Zajmij się lepiej swoim chłopakiem, zanim fanki ci go zabiorą.
-Tak odstraszasz klientów?
-Siostra, przecież żartowałem.
George i Harry uścisnęli sobie dłonie. Ten drugi przeszedł się po sklepie. Dostrzegł nową kolekcję: Na śmierciożerców. Podszedł do półek. Znajdowały się tam petardy, proszki wybuchowe, piekielnie ostre cukierki, niewidzialny kapelusz i wiele innych. Hitem sezonu były diabełki-kamyki, które po rzuceniu w ofiarę wydawały wysokie fale dźwiękowe, które natychmiast ogłuszały ją. Harry wybrał kilka rzeczy i poszedł z nimi do kasy. Jak zwykle George nie pozwolił mu zapłacić, gdyż był ich sponsorem (na czwartym roku wygrał turniej trójmagiczny, a jego nagrodą było tysiąc galeonów, które przekazał bliźniakom na sklep), ale Harry wrzucił pieniądze do skarbonki z napisem: "Na kremowe piwo". Jego dziewczyna też wybrała kilka rzeczy, ale Harry powiedział, żeby George policzył jego napiwek jako zapłatę za rzeczy, które kupiła Ginny. 
      Para wróciła razem do domu deportując się. Gdy wrócili do Nory nie było jeszcze nikogo. Wskazówka pani Weasley znajdowała się na "poza domem" podobnie jak Rona i Hermiony. Harry wziął zakupy i zaniósł je na górę. Poszedł do pokoju ukochanej. Ta rozpakowywała swoje rzeczy. Chłopak podszedł do niej od tyłu. Objął ją na wysokości łokci, tak, że trzymał też jej ręce. Całował ją w szyję. Ginny udawała zajętą, ale pochyliła głowę, by odsłonić mu kark.
-Harry, jakbyś niezauważył, jestem zajęta...
-Ja też jak widzisz...
Gdy obróciła się, przycisnął ją do ściany tak, żeby nie mogła się ruszyć. Już po chwili niewinny całus zmienił się w namiętny pocałunek. 




Nowy rozdział już 21.09!

1 komentarz: